poniedziałek, 13 lipca 2015

Prolog 3 komentarze:

Zwilżyłam palec i przerzuciłam następną stronę książki. Zmarszczyłam groźnie brwi, gdy w kulminacyjnym momencie, na który czekałam aż cztery tomy, parka gasi przysłowiowe światło i nastaje nowy dzień. Błagam. Gdzie konsumowanie dopiero co zaczętego związku małżeńskiego? Czy oni nie powinni gzić się jak króliki? Ano powinni.
Z trzaskiem zamknęłam tę nędzą parodię opowieści i mocno od siebie odsunęłam. Książka w twardej oprawie dotarła aż do drugiego końca stołu, a następnie z hukiem opadła na podłogę. Tym oto sposobem zwróciłam na siebie uwagę całego klubu mangi.
– N... Nekota sempai, co ty właściwie robisz?
Oparłam twarz na dłoni i spojrzałam na przerażonego pierwszaka, obok którego poleciała książka. Automatyczny ołówek, który trzymał, zawisł w powietrzu i drżał lekko. Zmrużyłam oczy, obrzucając go spojrzeniem mówiącym „ani mi się śni ci powiedzieć”.
– Podnieś.
– Nekota, nie możesz się tak...
– Podnieś – powtórzyłam twardo, ignorując przewodniczącego klubu. Pierwszak drgnął i natychmiast wykonał polecenie. Cichutko odłożył książkę obok mojego łokcia, a przewodniczący westchnął przeciągle. Nie byłam jakąś niewychowaną dziewuchą, więc skinęłam przerażonemu chłopakowi, a następnie wyciągnęłam z torby szarą teczkę podpisaną „Midomiś”. Wyciągnęłam z niej kartkę leżącą na samym wierzchu z niedokończonym rysunkiem strony tytułowej kolejnego rozdziału mangi dla Kaori.
– Namyśliłaś się już, co chcesz w kolejnej części, Kakanao? – spytałam przyjaciółkę siedzącą tuż obok mnie.
Znałyśmy się jak dwa łyse konie od najmłodszych lat. Mieszkałyśmy w pobliżu siebie, byłyśmy przypisane do jednej grupy w przedszkolu, trafiałyśmy razem do klasy przez sześć lat podstawówki, trzy lata gimnazjum i teraz już drugi rok liceum. Miałyśmy w planach być razem także w przyszłym roku, a także po szkole. Biada każdemu, kto próbowałby nas rozdzielić.
– Kaori chce pościgi! Wybuchy! Seks za pieniądze! Hajsy z nieba! – zawołała blondynka, jedząc ciasteczka.
– Narysuję ciebie, gonioną przez Midorimę. Ukradłaś mu bokserki i chce je odzyskać nawet kosztem dziesięciu tysięcy jenów. Niestety się potkniesz, bokserki zbiją szybę i wylecą przez okno razem w forsą – odpowiedziałam. Rysik się złamał, więc zmuszona byłam wyjąć temperówkę i naostrzyć ołówek.
– Niech powie, że chce stringi. Że Kaori chce stringi!
– Dziewczyny, błagam was – jęknął przewodniczący, gdy jakaś dziewczyna zaczęła się śmiać. – Naprawdę musicie to robić? Będziecie szerzyć pornografię z waszym kolegą z rocznika? Wiecie, że za to można iść nawet...
– Kakanao, stringi nie pasują do Midorimy. Bardziej... A Takao upiecze mi ciasto! Muszę mu powiedzieć, że najbardziej lubię murzynka.
– Święta bogini Amaterasu, gdzie jesteś, gdy cię potrzebujemy? – jęknął przewodniczący.
– Bogini Materaców stacjonuje w świątyni mojego ojca, więc ci nie pomoże – rzuciłam ostro. – Jest po mojej stronie.
– Nie ma żadnych bóstw poza Jego Mackowatością! – krzyknęła Kaori, uderzając drobną pięścią w blat. Paczka z ciasteczkami zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do krawędzi stołu. Złapałam wierzgającą dłoń, by sobie nie nabiła siniaka.
– A we mnie nie wierzysz?
– Jam jest Latający Powtór Spaghetti – zaczęła cytować poważnym tonem, przez który zachciało mi się śmiać. – Nie będziesz miał innych potworów przede Mną. Potem okej, tylko zabezpiecz się. Cytat z Sugestii Luźnego Kanonu. Tak więc, Kaori wierzy w ciebie, ale najpierw jest Jego Mackowatość.
– Kakanao...
– Nie ma nic nad nim! – przerwała mi, a jej głos stał się jeszcze bardziej patetyczny. – Kaori jest przykro, ale nawet jej Tasaczek jest trochę mniejszy od Jego Mackowatości!
– Ramen! – dokończyłam, wiedząc, że moja przyjaciółka tylko na to czeka. Trochę się to kłóciło z moim wyznaniem Tachiizmu, ale czego się nie robi z miłości do tej głupiutkiej pastarafianki? – Twoja mowa tak mnie wzruszyła, że chyba nawet przygotuję ci udon po szkole. Moja Kakanao lubi udon. Prawda, psiaczku? No, powiedz, kochanie! Powiedz! – rzuciłam słodkim głosem, mierzwiąc dziewczynie włosy.
– To prawda. Kaori lubi udon. Jego Mackowatość nakazał spożywać święty pokarm wszędzie i zawsze. Ty też zjesz. – Wskazała na mnie. – Kaori dba o twoje zbawienie. Inaczej będziesz piła wygazowane, ciepłe piwo!
– A nie ma nic gorszego od upijania się ciepłym piwem Foster – westchnęłam. Pogładziłam Kaori po blond włosach. – Ale wątpię, żeby El Pe Es był zainteresowany wtrąceniem ikony Tachiizmu do swojego wygazowanego piekła – mruknęłam w chwili, gdy rozsuwane drzwi się otworzyły i weszła przez nie jakaś trzecioklasistka o sylwetce prostokąta. Przerzuciła brązowe włosy na ramię, a następnie zmierzyła wszystkich krytycznym spojrzeniem.
– Haruka, co tutaj robisz? – spytał zdziwiony przewodniczący. Zamknął czytaną mangę, wstał z krzesła i podszedł do swojej koleżanki. Wiedziałam, że chodzą razem do klasy, ale niezbyt za sobą przepadają. – Myślałem, że klub filmowy ma teraz zajęcia.
– Nie jestem już w klubie filmowym – odpowiedziała dziewczyna – tylko w plastycznym. Malujemy martwą naturę. Macie może coś z... sześćdziesiątego szóstego?
– Chodzi ci o rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty szósty? – upewnił się, poprawiając okulary. Haruka skinęła głową. – A dlaczego chcesz coś aż tak starego?
– Sensei powiedziała, że malowanie martwej natury z mangami sześćdziesiątego szóstego to już tradycja klubu. Podobno w zeszłym roku też je pożyczali. I dwa lata temu, i trzy...
– Naprawdę? – zdziwił się przewodniczący. Ja oraz reszta drugoklasistów także, a pierwszaki w ogóle nie wiedziały o co chodzi. – Nie przypominam sobie.
– Bo załatwiali to z przewodniczącym, więc ja także do ciebie przyszłam. Jak chcesz to pomów z sensei, bo ja już nie mam czasu na zbędne gadanie.
– No w porządku – wymamrotał chłopak.  Poczekaj chwilę, a ty, Miyuki, pomożesz mi? Tego było całkiem sporo.
Wywołana Miyuki skinęła głową, wstała z krzesła i ruszyła za przewodniczącym do składzika, w którym nasz klub trzymał kopie wszystkich amatorskich mang członków klubu. Tradycją już było, że każdy klubowicz wydawał swój własny tomik. Nie ważne, czy pracował sam, czy w większej grupie.
– Ojej, czy to na pewno było tutaj? – usłyszałam.
– Na pewno. Może poszukaj tam?
– Masz jakiś problem, Keiji? – spytała Haruka, wchodząc do schowka.
– Po prostu te mangi. Nie ma ich.
– Jak to ich nie ma?
– Może są niewidzialne – rzuciła Kaori. Zaśmiałam się i wróciłam do rysowania bicepsów Midorimy.
– Tak samo jak niewidzialny zrobił się mój wczorajszy obiad? – rzuciłam zdawkowo.
– Pomogę szukać! – zaoferował się pierwszak, który do tej pory siedział naprzeciwko mnie. Rzucił się do składzika, jakbym miała zaraz go zagryźć na śmierć. Jego reakcja była bardzo zabawna.
– Czy to możliwe, żeby ktoś je ukradł? – spytała Haruka.
– Wątpię! – żachnął się przewodniczący. – Kto normalny chciałby ukraść mangi tylko z jednego rocznika? I to jeszcze tak stare? Mamy mnóstwo nowszych tomików.
– Ale ich nie ma.
Keiji wyszedł z pokoiku. Zwrócił na siebie uwagę głośnym tupaniem, a kiedy wszyscy na niego spojrzeli, obrzucił nas wrogim spojrzeniem.
– Przyznajcie się, kto z was ostatnio tam grzebał? – odpowiedziała mu tylko cisza, więc poprawił okulary i zwrócił się do nas jeszcze raz – Kto...
– Te nic niewarte śmiecie mogłyby się przydać tylko do spalenia – powiedziałam. – Pewnie ktoś się pomylił i już dawno poszły z dymem.
– Nie pytałem cię o zdanie, Nekota.
– Trudno – powiedziała Haruka, wychodząc. W rękach trzymała stos kolorowych mang. – Pożyczam tomiki z sześćdziesiątego siódmego, ale gdybyście znaleźli te z szóstego, to przynieście je do pracowni plastycznej. Oddam po zajęciach, pa!
Wyszła z klubu, ale cisza, którą po sobie zostawiła trwała jeszcze długo. Tego popołudnia przewodniczący strasznie się wkurzył i zaprzągł wszystkich do poszukiwań zaginionych mang. Twierdził, że to ujma dla jego honoru, by ktoś sprzed nosa sprzątnął mu tomiki. Dlatego szukaliśmy i szukaliśmy, a w każdym razie szukała cała reszta, która chociaż trochę bała się Keijiego. Dopiero tuż przed zamknięciem szkoły klub dał sobie spokój i przyjęliśmy do wiadomości, że mangi z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego szóstego zostały skradzione.
Tak to się mniej więcej zaczęło.

Lejdis end dżentelmens, Lawler oraz Nobobora mają zaszczyt przedstawić ryjące banię opko z fandomu Kuroko no Basket. Mamy nadzieję, że mózgi nie polecą wam nosem i uszami. Bai, bai.
Strona główna
Szablon wykonany przez Tyler