Zwilżyłam
palec i przerzuciłam następną stronę książki. Zmarszczyłam
groźnie brwi, gdy w kulminacyjnym momencie, na który czekałam aż
cztery tomy, parka gasi przysłowiowe światło i nastaje nowy dzień.
Błagam. Gdzie konsumowanie dopiero co zaczętego związku
małżeńskiego? Czy oni nie powinni gzić się jak króliki? Ano
powinni.
Z
trzaskiem zamknęłam tę nędzą parodię opowieści i mocno od
siebie odsunęłam. Książka w twardej oprawie dotarła aż do
drugiego końca stołu, a następnie z hukiem opadła na podłogę.
Tym oto sposobem zwróciłam na siebie uwagę całego klubu mangi.
–
N... Nekota sempai, co ty właściwie robisz?
Oparłam
twarz na dłoni i spojrzałam na przerażonego pierwszaka, obok
którego poleciała książka. Automatyczny ołówek, który trzymał,
zawisł w powietrzu i drżał lekko. Zmrużyłam oczy, obrzucając go
spojrzeniem mówiącym „ani mi się śni ci powiedzieć”.
–
Podnieś.
–
Nekota, nie możesz się tak...
–
Podnieś – powtórzyłam twardo, ignorując przewodniczącego
klubu. Pierwszak drgnął i natychmiast wykonał polecenie. Cichutko
odłożył książkę obok mojego łokcia, a przewodniczący
westchnął przeciągle. Nie byłam jakąś niewychowaną dziewuchą,
więc skinęłam przerażonemu chłopakowi, a następnie wyciągnęłam
z torby szarą teczkę podpisaną „Midomiś”. Wyciągnęłam z
niej kartkę leżącą na samym wierzchu z niedokończonym rysunkiem
strony tytułowej kolejnego rozdziału mangi dla Kaori.
–
Namyśliłaś się już, co chcesz w kolejnej części, Kakanao? –
spytałam przyjaciółkę siedzącą tuż obok mnie.
Znałyśmy
się jak dwa łyse konie od najmłodszych lat. Mieszkałyśmy w
pobliżu siebie, byłyśmy przypisane do jednej grupy w przedszkolu,
trafiałyśmy razem do klasy przez sześć lat podstawówki, trzy
lata gimnazjum i teraz już drugi rok liceum. Miałyśmy w planach
być razem także w przyszłym roku, a także po szkole. Biada
każdemu, kto próbowałby nas rozdzielić.
–
Kaori chce pościgi! Wybuchy! Seks za pieniądze! Hajsy z nieba! –
zawołała blondynka, jedząc ciasteczka.
–
Narysuję ciebie, gonioną przez Midorimę. Ukradłaś mu bokserki i
chce je odzyskać nawet kosztem dziesięciu tysięcy jenów. Niestety
się potkniesz, bokserki zbiją szybę i wylecą przez okno razem w
forsą – odpowiedziałam. Rysik się złamał, więc zmuszona byłam
wyjąć temperówkę i naostrzyć ołówek.
–
Niech powie, że chce stringi. Że Kaori chce stringi!
–
Dziewczyny, błagam was – jęknął przewodniczący, gdy jakaś
dziewczyna zaczęła się śmiać. – Naprawdę musicie to robić?
Będziecie szerzyć pornografię z waszym kolegą z rocznika? Wiecie,
że za to można iść nawet...
–
Kakanao, stringi nie pasują do Midorimy. Bardziej... A Takao upiecze
mi ciasto! Muszę mu powiedzieć, że najbardziej lubię murzynka.
–
Święta bogini Amaterasu, gdzie jesteś, gdy cię potrzebujemy? –
jęknął przewodniczący.
–
Bogini Materaców stacjonuje w świątyni mojego ojca, więc ci nie
pomoże – rzuciłam ostro. – Jest po mojej stronie.
– Nie
ma żadnych bóstw poza Jego Mackowatością! – krzyknęła Kaori,
uderzając drobną pięścią w blat. Paczka z ciasteczkami zaczęła
niebezpiecznie zbliżać się do krawędzi stołu. Złapałam
wierzgającą dłoń, by sobie nie nabiła siniaka.
– A
we mnie nie wierzysz?
– Jam
jest Latający Powtór Spaghetti – zaczęła cytować poważnym
tonem, przez który zachciało mi się śmiać. – Nie będziesz
miał innych potworów przede Mną. Potem okej, tylko zabezpiecz się.
Cytat z Sugestii Luźnego Kanonu. Tak więc, Kaori wierzy w ciebie,
ale najpierw jest Jego Mackowatość.
–
Kakanao...
– Nie
ma nic nad nim! – przerwała mi, a jej głos stał się jeszcze
bardziej patetyczny. – Kaori jest przykro, ale nawet jej Tasaczek
jest trochę mniejszy od Jego Mackowatości!
–
Ramen! – dokończyłam, wiedząc, że moja przyjaciółka tylko na
to czeka. Trochę się to kłóciło z moim wyznaniem Tachiizmu, ale
czego się nie robi z miłości do tej głupiutkiej pastarafianki? –
Twoja mowa tak mnie wzruszyła, że chyba nawet przygotuję ci udon
po szkole. Moja Kakanao lubi udon. Prawda, psiaczku? No, powiedz,
kochanie! Powiedz! – rzuciłam słodkim głosem, mierzwiąc
dziewczynie włosy.
– To
prawda. Kaori lubi udon. Jego Mackowatość nakazał spożywać
święty pokarm wszędzie i zawsze. Ty też zjesz. – Wskazała na
mnie. – Kaori dba o twoje zbawienie. Inaczej będziesz piła
wygazowane, ciepłe piwo!
– A
nie ma nic gorszego od upijania się ciepłym piwem Foster –
westchnęłam. Pogładziłam Kaori po blond włosach. – Ale wątpię,
żeby El Pe Es był zainteresowany wtrąceniem ikony Tachiizmu do
swojego wygazowanego piekła – mruknęłam w chwili, gdy rozsuwane
drzwi się otworzyły i weszła przez nie jakaś trzecioklasistka o
sylwetce prostokąta. Przerzuciła brązowe włosy na ramię, a
następnie zmierzyła wszystkich krytycznym spojrzeniem.
–
Haruka, co tutaj robisz? – spytał zdziwiony przewodniczący.
Zamknął czytaną mangę, wstał z krzesła i podszedł do swojej
koleżanki. Wiedziałam, że chodzą razem do klasy, ale niezbyt za
sobą przepadają. – Myślałem, że klub filmowy ma teraz zajęcia.
– Nie
jestem już w klubie filmowym – odpowiedziała dziewczyna – tylko
w plastycznym. Malujemy martwą naturę. Macie może coś z...
sześćdziesiątego szóstego?
–
Chodzi ci o rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty szósty? –
upewnił się, poprawiając okulary. Haruka skinęła głową. – A
dlaczego chcesz coś aż tak starego?
–
Sensei powiedziała, że malowanie martwej natury z mangami
sześćdziesiątego szóstego to już tradycja klubu. Podobno w
zeszłym roku też je pożyczali. I dwa lata temu, i trzy...
–
Naprawdę? – zdziwił się przewodniczący. Ja oraz reszta
drugoklasistów także, a pierwszaki w ogóle nie wiedziały o co
chodzi. – Nie przypominam sobie.
– Bo
załatwiali to z przewodniczącym, więc ja także do ciebie
przyszłam. Jak chcesz to pomów z sensei, bo ja już nie mam czasu
na zbędne gadanie.
– No
w porządku – wymamrotał chłopak. – Poczekaj chwilę, a ty, Miyuki,
pomożesz mi? Tego było całkiem sporo.
Wywołana
Miyuki skinęła głową, wstała z krzesła i ruszyła za
przewodniczącym do składzika, w którym nasz klub trzymał kopie
wszystkich amatorskich mang członków klubu. Tradycją już było,
że każdy klubowicz wydawał swój własny tomik. Nie ważne, czy
pracował sam, czy w większej grupie.
–
Ojej, czy to na pewno było tutaj? – usłyszałam.
– Na
pewno. Może poszukaj tam?
–
Masz jakiś problem, Keiji? – spytała Haruka, wchodząc do
schowka.
– Po
prostu te mangi. Nie ma ich.
– Jak
to ich nie ma?
–
Może są niewidzialne – rzuciła Kaori. Zaśmiałam się i
wróciłam do rysowania bicepsów Midorimy.
– Tak
samo jak niewidzialny zrobił się mój wczorajszy obiad? –
rzuciłam zdawkowo.
–
Pomogę szukać! – zaoferował się pierwszak, który do tej pory
siedział naprzeciwko mnie. Rzucił się do składzika, jakbym miała
zaraz go zagryźć na śmierć. Jego reakcja była bardzo zabawna.
– Czy
to możliwe, żeby ktoś je ukradł? – spytała Haruka.
–
Wątpię! – żachnął się przewodniczący. – Kto normalny
chciałby ukraść mangi tylko z jednego rocznika? I to jeszcze tak
stare? Mamy mnóstwo nowszych tomików.
– Ale
ich nie ma.
Keiji
wyszedł z pokoiku. Zwrócił na siebie uwagę głośnym tupaniem, a
kiedy wszyscy na niego spojrzeli, obrzucił nas wrogim spojrzeniem.
–
Przyznajcie się, kto z was ostatnio tam grzebał? – odpowiedziała
mu tylko cisza, więc poprawił okulary i zwrócił się do nas
jeszcze raz – Kto...
– Te
nic niewarte śmiecie mogłyby się przydać tylko do spalenia –
powiedziałam. – Pewnie ktoś się pomylił i już dawno poszły z
dymem.
– Nie
pytałem cię o zdanie, Nekota.
–
Trudno – powiedziała Haruka, wychodząc. W rękach trzymała stos
kolorowych mang. – Pożyczam tomiki z sześćdziesiątego siódmego,
ale gdybyście znaleźli te z szóstego, to przynieście je do
pracowni plastycznej. Oddam po zajęciach, pa!
Wyszła
z klubu, ale cisza, którą po sobie zostawiła trwała jeszcze
długo. Tego popołudnia przewodniczący strasznie się wkurzył i
zaprzągł wszystkich do poszukiwań zaginionych mang. Twierdził, że
to ujma dla jego honoru, by ktoś sprzed nosa sprzątnął mu tomiki.
Dlatego szukaliśmy i szukaliśmy, a w każdym razie szukała cała
reszta, która chociaż trochę bała się Keijiego. Dopiero tuż
przed zamknięciem szkoły klub dał sobie spokój i przyjęliśmy do
wiadomości, że mangi z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego
szóstego zostały skradzione.
Tak to
się mniej więcej zaczęło.
Lejdis end dżentelmens, Lawler oraz Nobobora mają zaszczyt przedstawić ryjące banię opko z fandomu Kuroko no Basket. Mamy nadzieję, że mózgi nie polecą wam nosem i uszami. Bai, bai.